Translate

czwartek, 10 lipca 2014

KADRY WSPOMNIEŃ (30) - Rodzinny album














 STEFAN












Najstarszy z braci. Jedyny blondyn o niebieskich oczach z całej naszej piątki. Nie wiadomo, do kogo podobny. Mocny, małomówny. Ciepły. Takim go pamiętam. 
Skarcony przez tatę pamiętnym kablem od żelazka, ukończył szkołę i wyjechał do Stargardu Szczecińskiego, do wojska. Na dwa lata. Został w nim na dłużej. Oficer do spraw politycznych. Ku niezadowoleniu naszego taty. Co prawda, kabel tym razem nie został użyty, ale obydwaj prowadzili długie rozmowy. Bez awantur i podniesionych głosów. Bardzo pasował do jego sylwetki ten mundur z koalicyjką. Rzadko do nas przyjeżdżał. Podczas jednej z tych rzadkich wizyt oświadczył, że się żeni.

Pamiętam, że miał dziewczynę z Kazimierza Dolnego. Wysoka, ładna brunetka. Pokłócili się tam o coś. Ona czekała na niego, ale była zbyt dumna, żeby wyciągnąć pierwsza rękę do zgody. Jej mama wzięła zatem sprawę w swoje ręce i przyjechała do mojej mamy, żeby pomóc córce. Niestety, po drodze spotkała mnie, siedmiolatkę chyba. A ja, zapytana, co tam słychać nowego w rodzinie, co u Stefana, wyklepałam radośnie, że będzie wesele, bo Stefan się żeni. Usłyszawszy to, kobiecina zawróciła na pięcie i do spotkania na najwyższym, tajnym szczeblu nie doszło. A szkoda, może losy potoczyłyby się inaczej i Stefan byłby szczęśliwy z tą swoją Danusią.

Ożenił się z siedemnastolatką Julką. Ona radosna, roztrzepana, zakochana do wrzenia. Nie wiadomo, czego to zakochanie dotyczyło. Munduru czy Stefana. Zawsze była wrażliwa na szarżę. On, starszy o kilka ładnych lat, poważny, stroniący od rozrywek, których ona była spragniona. Niedobrana para. Ślub wzięli nocą w kościółku na wzgórzu w Puławach. Na zdjęciu on w mundurze, ona w garsonce z ciemnego materiału w białe paseczki. Tenis – taką nazwę miał ten materiał. Wiązanka z białych kalii budziła w mamie złe przeczucia. Ta cała konspiracja wzięła się ze statusu Stefana. Oficer polityczny WP musiał przynależeć do partii. A jej członkowie z założenia byli niewierzący. A już ślub kościelny!  Nie do pomyślenia.
Nic to nie dało. Znalazł się życzliwy i doniósł gdzie i komu trzeba. A może było to tajemnicą poliszynela? A może od dawna mieli go "na oku". W każdym bądź razie, Stefana wyrzucono z wojska i z partii. 
Pierwsza na świat przyszła Jola. Śliczna dziewuszka o pięknych oczach swojej matki. I mocnej budowie ojca. Już wtedy między Stefanem a Julką nie było najlepiej. Po kilku latach urodziła się Małgosia. A kilka miesięcy później Julka zmarła na raka tarczycy, osierociwszy kilkuletnią Jolę i niespełna roczną Małgosię. Miała tylko dwadzieścia sześć lat. Stefan przeprowadził się do nas, do Puław. Była to połowa lat sześćdziesiątych. Mama znowu miała dom pełen dzieci, łącznie ze mną, omc magister. Ale ja po roku wyszłam za mąż i wyjechałam. Stefan poznał rozwiedzioną kuzynkę żony Bohdana. Z dwójką dzieci. I pobrali się. Niestety, nowa żona, Teresa faworyzowała swoje potomstwo. Powstały konflikty. Plotka głosiła, że miała romans. I to z księdzem. Po kilku latach wzięli rozwód. Stefan z dziewczynkami wrócił do Stargardu Szczecińskiego i przy pomocy teściowej, matki Julki, odchował te swoje córeczki. 

Długo był samotny. Już, jako dojrzały mężczyzna po pięćdziesiątce, poznał Alę. Rozwódka z córeczką, młodsza od niego o prawie dwadzieścia lat. Ładna kobieta. Jola i Małgosia były już mężatkami. Zamieszkał z Alą. Bez formalności. Powiedział, że ją bardzo kocha, ale nie chce jej wiązać ze sobą. Bo jest taka młoda i może kogoś spotkać odpowiedniego wiekiem i wykształceniem – Ala miała stopień magistra – a wtedy on odejdzie. Byli razem cztery lata. Urodziła im się córeczka Ewa. Stefan zmarł w nocy na wylew i zawał jednocześnie. Miał pięćdziesiąt dziewięć lat. 

Ala nadal jest samotna. Jak twierdzi, nikt nie potrafi zastąpić jej Stefana. Byli tacy szczęśliwi.

Jak bardzo Stefan był szczęśliwy, przekonałam się na własne oczy. Wpadli do nas na chwilę, jadąc do mamy do Puław. Patrzyli na siebie tak pięknie. On odmłodniał. Wyprzystojniał. Poruszał się sprężyście. Żartował. A oczy miał  jasne, promienne.

Widocznie z nadmiaru szczęścia też można umrzeć...



Copyright Ewa Malarska

Joluga - RÓŻE
(photo - www.talent.pl)




CDN



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz