Translate

wtorek, 15 lipca 2014

KADRY WSPOMNIEŃ (33) - Druga strona albumu/I














Rodzinka
Yetiego








Od czego by tu zacząć? Może od pierwszego spotkania z jego mamą. Początek wakacji. Wpadliśmy bez zapowiedzi, trafiając na wielki rozgardiasz. Mama pakowała młodszą siostrę Yetiego, Tosię,  na wyjazd na obóz harcerski. Nie powiem, żeby była z naszych odwiedzin zadowolona. I wcale się nie dziwię. Z powodu tego rozgardiaszu, oczywiście. Zobaczyłam niedużą, okrąglutką kobietkę o pięknej twarzy. Yeti to jej kopia, tylko dużo większych rozmiarów. Wtedy w sensie wzrostu. Ale do olbrzymów też nie należał. Kilka lat później mama tak wspominała to spotkanie.
-  Adaś nazywał Tosię piegusem przez te kilka piegów na nosku – mówiła uśmiechając się – a przyprowadził dziewczynę, która… no… miała tych piegów troszkę więcej jednak. Co ta miłość potrafi…
Fakt, piegów miałam więcej niż Tosia. Rodzinka, poza mamą i Tosią, składała się jeszcze z ojczyma Władysława i brata Marcina. Siostra mamy, młodsza o dziewięć lat Marysia, miała uwielbiającego ją męża Zbyszka i córkę Grażynkę. Babcia Yetiego, Stefania. Ona jedna zaakceptowała mnie bez zastrzeżeń. Kochała najstarszego wnuka nieprzytomnie i wszystko, co było dobre i piękne dla niego, było takie samo dla niej. Oczywiście istnieli jeszcze dalsi wujkowie i ciotki z dzieciakami, ale to nie była ścisła czołówka. Skupię się zatem na liderach, peleton zostawiając w spokoju.

Adam nigdy nie poznał swojego ojca. Lucjana. Rodzice wzięli ślub na kilka miesięcy przez wybuchem Powstania. Ze ślubnego zdjęcia spogląda para młodych ludzi ubranych wcale nie weselnie. Takie były czasy. Ale twarze mają radosne, uśmiechnięte, szczególnie mama Yetiego – Stanisława. W sierpniu wybuchło powstanie. Lucjan i Stanisława ostatni raz widzieli się w październiku przez druty oddzielające kobiety i mężczyzn w pruszkowskim obozie dla wypędzonych z powstańczej Warszawy. Lucjan wylądował w Dachau. Stasię los rzucił  do wsi w pobliżu Warszawy. Sadowniki chyba. I tam w styczniu czterdziestego piątego roku przyszedł na świat Adaś.

Pewnego wieczoru do chałupy, w której mieszkali, wpadło dwóch Niemców. Przewrócili dom do góry nogami w poszukiwaniu ukrywających się powstańców lub partyzantów. Stasia kurczowo przyciskała do siebie zawiniątko z synkiem.
-  Gdzie jest ojciec tego dziecka? – zaszwargotał jeden z niemieckich żołnierzy.
-  Niemcy go zabili – odpowiedziała bez namysłu pochmurna dziewczyna z warkoczami.
Miała tylko dwadzieścia dwa lata i wyglądała jak nastolatka. Jeszcze te warkocze…

W styczniu, kilka dni po wyzwoleniu, Stasia z niemowlęciem okutanym we wszystko co się dało, sama owinięta w stary dziurawy koc - dar gospodyni - w drewniakach na nogach, czym się dało i jak się dało  wróciła do Warszawy, z której zostały gruzy. Istniała tylko Praga i tam wylądowała w mieszkaniu na Szwedzkiej, zapełnionym po najciaśniejszy kąt przez wszystkich ocalałych z zawieruchy wojennej, członków rodziny. Adaś dostał najlepsze miejsce do spania. W środku nocy jego mamę obudziły szepty. Siadła gwałtownie na posłaniu i zobaczyła dwie senne mary w długich koszulach i papilotach we włosach. Aniela i Irena, dwie świeżo upieczone ciotki małego.
-  Stasieńko -  szeptały, wzburzone – tak nie może być, grozi mu straszne niebezpieczeństwo...
-  Komu, komu? – przeraziła się Stasia – wiecie coś o Lucjanie?!
-  Adasiowi grozi – zniecierpliwiły się chórem papiloty – jak to się urwie…
-  Możecie mówić jaśniej – podniosła głos Stasia – o co chodzi?!
-  Zdjąć, zaraz zdjąć - siostrzyczki jednocześnie, jak na komendę, wyciągnęły ręce, wskazując oskarżycielsko na ścianę, na której nad głową Adasia wisiała potężna, dębowa półka - Matko Boska, jak  to się zerwie?!
Wyrwana ze snu cała rodzinka solidarnie ułożyła gdzieś w kącie ten przedmiot rażenia Adasia, który, rozbudzony rodziną akcją półkową, darł pyszczek donośnie do samego rana
 


lipiec, 2012 
Miałaś to po nim, Oleńko, przez cały rok po urodzeniu. Chociaż żadna półka nad tobą nie wisiała i nikt nie budził cię nawet szeptem a wręcz przeciwnie.

 
Babcia Stefania i Halinka, po Powstaniu zostały wywiezione do Niemiec „na roboty”, jak wtedy mówiło się. Halinka, brodząc po kolana w wodzie, przebierała brukiew. Do końca życia cierpiała na potworny ból stawów kolanowych. Nie wiem, co robiła babcia Stefania. Po zakończeniu wojny, uprzątały gruz z ulic Berlina. W dorośle wyglądającej Halince zakochał się jeden Rosjanin. Bez wzajemności.

Po powrocie z Niemiec zamieszkały ze Stasią i Adasiem w Wawrze, w przedwojennej willi również zaludnionej po brzegi, na piętrze. I czekały na powrót dziadka Pawła - męża Stefanii oraz Lucjana - męża Stasi. Dziadek Paweł pojawił się tylko raz, w mundurze armii generała Maczka, gdy Adaś był kilkuletnim brzdącem. Zabawił krótką chwilę, jak ten elf Emanuelle i zniknął. Hala poszukiwała go przez całe życie. Nie znalazła. Ludzie mówili, że był jakiś czas w Londynie, a potem wyjechał do Ameryki Południowej. 
Lucjan, ojciec Adasia, nie wrócił nigdy. Z Dachau wywieziono go do Frankfurtu nad Menem, gdzie zmarł i został pochowany - cokolwiek to znaczyło. Taka wiadomość dotarła do Stasi z Czerwonego Krzyża, w odpowiedzi na wysyłane listy z prośba o odnalezienie go. 


lipiec, 2012

W rodzinnych papierach są te wszystkie dokumenty. Oleńko i Olgo-nie-Oleńko, mam nadzieję, że odwiedzicie kiedyś grób dziadka i pradziadka.

           

Adasia trudno było namówić do spania. Często bywało tak, że pierwsza usypiała mama.
-  Cii, matynia pi – powiedział raz, kładąc palec na ustach, do zaglądającej do pokoju Halinki.
Szybko zaczął mówić. A pyskaty był, o matko kochana! Akurat to zostało mu do dziś. Siedziały sobie Stefania, Halinka i Stasia w kuchni, gdzie było najcieplej. Zagadały się i nie zauważyły zniknięcia Adasia. Przerażone, zerwały się do poszukiwań, gdy spod koca zawieszonego w miejscu drzwi do pokoju, wynurzył się raczkujący królewicz, cały umorusany w popiele z pieca. Kobitki dostały ataku śmiechu.
-  Pajatki  –  powiedział wyniośle mój przyszły mąż.
Odwrócił się z godnością na pięcie – właściwie na kolanach – i chciał wrócił do swoich intrygujących czynności. Nic z tego, ku jego niezadowoleniu został złowiony i umyty. 
W wolnym tłumaczeniu pajatki - to wariatki. Zadomowiły się te pajatki w rodzinnym słowniku, jak twój klapul, Oleńko i patrzyki Olgi.

Po czterech latach Stasia spotkała miłość swojego życia Władysława i wyszła za mąż. Przystojny był ten ojczym Adama. Najmłodszy wnuk jest jego kopią. Na fotografii ze ślubu są tacy piękni. I mama ma taką śliczną, białą suknię i kwiaty we włosach. Za rok urodziła się Tosia. Po pięciu latach na świat przyszedł Marcin. Nadal wszyscy mieszkali w tej willi w Wawrze. Stasia bardzo przytyła, ale Władysław nadal widział w niej tamtą kobietę ze zdjęcia. I to było piękne w ich związku.




lipiec, 2012

Słuchając wspomnień snutych przez Halinkę, odniosłam wrażenie, że ojczym Adama nie został dopuszczony przez babcię Stefanię i ciotkę, do jego wychowywania Mama, zajęta nową rodziną, nie przywiązywała chyba do tego wagi. Rozpieszczany przez te dwie kobiety, rósł w przeświadczeniu, że jest wspaniały i wszystko mu wolno. Jednocześnie pozostał w nim na całe życie żal do matki o brak zainteresowania, uczuć. Bardzo kocha przyrodnie rodzeństwo, z wzajemnością zresztą. Tylko ten żal… To wszystko ukształtowało z niego takiego człowieka, jaki jest. A szkoda. Jestem przekonana, że ojczym miałby dobry wpływ.

Ale to moje odczucia.

Tylko moje.

Ciasno zrobiło się w dwóch pokojach z kuchnią i łazienką, szczególnie po ślubie Hali ze Zbyszkiem i pojawieniu się na świecie ich córeczki. Władysław postanowił, że zbuduje dom. I tak zrobił. Zawsze taki był i takiego go poznałam. Stanowczy i uparty. A przy tym ciepły i rodzinny.
Przeprowadzili się, już z dwójką dzieci, do nowego domu, jeszcze nie całkiem wykończonego. Kilkunastoletni Adam pomieszkiwał, można powiedzieć, rotacyjnie. A to kilka tygodni z babcią i ciocią. A to w nowym domu, gdzie miał swój pokój. W końcu osiadł tu na stałe. Nie zagrzał długo miejsca, bo poznał mnie, zakochał do wrzenia - chociaż podobno wrzał co jakiś czas uczuciem do kolejnej dziewczyny już od przedszkola – i ożenił się. Ze mną.

Nie ma już ślicznej Stasi i jej męża.



Copyright Ewa Malarska

(photo - vitaeessentiaestamor.blogspot.com)



 CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz