Translate

czwartek, 17 lipca 2014

KADRY WSPOMNIEŃ (35) - Leniwy lipiec
























SEN
OCZY
i MAJ w SERCU

















wrzesień, 2012
Pamiętacie może o śnie, który powracał do mnie przez długie lata, z białym domku na jeziorem w roli głównej i sprzątaniu?*) 
Od chwili rozwodu powracał jeszcze, treść była taka sama, tylko nie było już białego domku. Została po nim niewielka pryzma białego gruzu, malejąca i malejąca aż do kilku białych okruchów tak małych, że z trudem można je było dostrzec w jasnozielonej, wiosennej trawie.
Już nie powraca.



- Jak to dobrze, że nie masz już w oczach takiej potwornej, czarnej rozpaczy  - powiedziała pewnego lipcowego dnia Justyna.
Siedziałyśmy w małej restauracyjce na tyłach Nowego Światu. Lunch po zajęciach jogi.
- Wiesz – przełknęłam porcję szpinakowej pasty – minęło półtora roku od rozwodu, w październiku minie dwa lata od wyprowadzki Yetiego, wiele rzeczy przemyślałam, przepracowałam i chyba najwyższy czas zacząć nowe życie bez rozpaczy w oczach.
-  Ależ ten czas leci - pokręciła głową.
-  Ano leci, leci…- sama byłam zdziwiona - dla mnie to były najdłuższe miesiące w życiu.. Udało mi się! Jeszcze czasami coś zaboli w sercu. Jeszcze żal. Młodości już nikt i nic mi nie zwróci. Ale z tym też sobie poradzę. Przez te koszmarnie długie miesiące wychodzenia z depresji radziłam sobie z gorszymi rzeczami i myślami. I mimo odczuwania  żalu, wiem, że życia nie zmarnowałam. Ot, po prostu, żyłam nie tak jak chciałam.
-  Podziwiam cię – Justyna w zamyśleniu sączyła wino – ja się nie odważyłam.
-  Kochana – uśmiechnęłam się – to twój wybór, nie żałuj raz podjętej decyzji.
-  Nie żałuję – popatrzyła w okno – tylko czasami myślę, jak wyglądałoby moje życie, gdybym odeszła tak, jak ty. U mnie nie poszłoby tak prosto z rozwodem. Janusz to nie twój Adam.
- Tak – zastanowiłam się przez chwilę – chyba masz rację. Zachował się przyzwoicie. Bardzo przyzwoicie. Muszę mu to przyznać. Kiedyś musi być pierwszy raz.

Nie powiedziałam jej, że nie wiedziałam w pierwszej chwili o kim mówi. Jaki Adam? Dla mnie od lat był Yetim.
Pogadałyśmy jeszcze o dzieciach, wnukach i rozstałyśmy się. Ona pojechała gotować obiad dla męża. A ja wziąć prysznic i wśliznąć się pod kocyk. Jak to kobieta samotna, bez obowiązków. Która już nic nie musi. Może tylko chcieć.

Coś w tych moich oczach musiało być. Pamiętam, jak po spotkaniu Srebrzystego, w bankowej windzie jechała ze mną para mieszana. W bardzo dojrzałym wieku. Nie spuszczali ze mnie wzroku obydwoje. Ona coś szepnęła do niego. On przyjrzał mi się jeszcze uważniej. Uśmiechnęłam się szeroko. Ja tak szczerzę się na ogół do ludzi.
-  Przepraszam panią bardzo – powiedziała kobieta – chcę pani powiedzieć, że ma pani niesamowite oczy. Nie tylko są duże i piękne. Również pełne wyrazu. Proszę się nie obrazić, ale ma pani oczy młodej kobiety. Co ja mówię, niejedna młoda kobieta ma oczy bez wyrazu, puste, bez tej głębi, która mają pani oczy.
-  Chyba wiem – wszedł jej w słowo mężczyzna – o co chodzi żonie. Żeby mieć taki wyraz oczu, trzeba posiadać piękne wnętrze. Proszę nam wybaczyć te uwagi. I szeptanie. Musieliśmy to powiedzieć. Jest pani ładną kobietą z pięknym wnętrzem i prześlicznymi oczami.

O, matko kochana! Słyszałam już, że mam ładne oczy. Coś ładnego trzeba w końcu mieć. A tu ząbki ciut nierówne. Piegi. No to, chociaż te oczy. Ale nigdy nikt nie powiedział mi tyle ciepłych, mądrych słów. Miód na moją skołataną duszę i serce. Utwierdzenie mnie o nowym życiu przede mną.

A może chodzi o to, że w duszy mam znowu radość dwudziestu lat.
A w sercu maj.





Copyright Ewa Malarska

Viktor Lyapkalo  -  PORTRET KOBIETY
(photo - www.galery-a.ru)




__________
*) Odcinek 18 - Hierarchia wartości.




CDN

6 komentarzy: