Translate

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

TO (7) Bursztynka i Złotowłosy







Stali naprzeciwko siebie. Złotowłosy w rajtuzach i niebieskiej koszuli. Bursztynka w króciutkiej sukience.
- Teraz jestem chłopcem - szepnął cichutko - wierzysz mi?
-  Tak - odszepnęła - zawsze ci wierzyłam.

 TO było obok. Przyjazne. Ciepłe. 


- Ale duży domek - przyglądał się, przechylając głowę - ma okna i drzwi.
-  Podoba ci się - raczej stwierdziła niż zapytała - tata mi kupił tam,  no wiesz.
Machnęła reką, wskazując nieokreślony kierunek.
-  Wiesz co? - zawiesił głos.
- Tak, wiem - pierwszy raz uśmiechnęła się - pobawimy się w dom.

Bawili się całe popołudnie. Ona była żoną. On mężem. Gdy Bursztynka gotowała obiad, on stał tuż za nią, dotykając długich, czarnych włosów. Kiedy on przynosił kwiatki, ona wtulała nosek w wyimaginowany bukiecik, mówiła dziękuję i patrzyła, uśmiechając się oczami. Pomyślał, że fajnie byłoby przebrać się i że chciałby zobaczyć Bursztynkę w spodniach. Poczytać sobie Brzechwę.
- Zaczekaj chwilkę - powiedziała - zaraz wrócę.
Wróciła po kilku minutach. Sukienkę zamieniła na zielone spodenki i żółtą bluzkę. Sięgnęła do plastikowej torebki i podając mu granatowy kawałek materiału powiedziała - załóż, to spódnica, pasuje do twojej niebieskiej koszuli i do oczu, a tu mam bajki pana Brzechwy, poczytamy?
-  Dobrze - powiedział - ale ty będziesz mężem a ja żoną.
-  Jasne - zaśmiała się radośnie - przecież teraz ja mam spodnie, a ty spódniczkę.
Chciał jej powiedzieć, że o to chodzi w tej zamianie, o tę spódnicę, że lubi dziewczyńskie ciuszki, ale nie zdążył. Zabawę przerwało głośne nawoływanie cioci Zosi i mamy. Podwieczorek.  



Do domu wracali późnym wieczorem. Autobus był prawie pusty. Mama milczała. Oparł głowę o szybę. Czuł się tak lekko, jak kilka lat temu podczas zabaw z Bursztynową w piaskownicy. Robienie babek, zamków, przesiewanie piasku przez palce. Te wszystkie wiaderka, grabki, łopatki podawane zgodnie z ręki do ręki. Nawet pić nam się chciało jednocześnie. I siusiać? Wtedy też było mi tak lekko. Mamy rozmawiały na leżakach. Zdarzyło się też coś ważnego. Co to było? Ktoś przyszedł.  Zaraz, zaraz.  Jakaś pani. Co ona takiego powiedziała?



Bursztynka, już po kąpieli, w piżamie wsunęła się pod kołderkę i czuła tak lekko, jak zawsze podczas zabawy z nim. Nie! Z nią - on wtedy był dziewczynką, w takiej jak ona sukience. Tak, w piaskownicy w ich ogrodzie kilka lat temu. Nawet pić nam się chciało jednocześnie. I siusiać? Jak to dobrze, że był  tu dzisiaj. Zaraz, zaraz. Przyszła wtedy sąsiadka.  Co ona takiego powiedziała? Aha, już pamiętam - że ja i ona wyglądamy jak siostry. Coś jeszcze - o bliźniaczkach i o jajkach, coś jeszcze i o spojrzeniach?  Już wiem!  Mamy takie same ruchy, spojrzenia, gesty, chociaż jesteśmy zupełnie nie podobne, jak noc i dzień. Ciekawe, czy Złocisty to pamięta?
Zdziwiona, usłyszała szept. Nie, to nie był szept, ktoś w jej głowie powiedział - pamięta… 

Spojrzał w okno. Z szyby w granatowej mgiełce TEGO uśmiechnęły się bursztynowe oczy. I przypomniał sobie. Przyszła wtedy sąsiadka i powiedziała, ze wyglądamy jak siostry. Coś jeszcze. Jak bliźniaczki. Mamy takie same ruchy, spojrzenia, gesty, chociaż jesteśmy całkiem inne. Jak noc i dzień. Ciekawe, czy Bursztynka to pamięta?



Copyright Ewa Malarska
(photo - kora-and-nati.blogspot.com)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz