Translate

niedziela, 27 kwietnia 2014

TO (1) - zamiast prologu







Bardzo lubię Pippi Pończoszankę! To taka dziewczynka z książeczki, co mama czyta mi przed snem. Ma tyle przygód. Jest odważna i niczego się nie boi. Tata mówi, że ona jest zerolu… nie, hihihi… rezolutna.
Fajna jest moja mama! Jak byłam mniejsza, pozwalała mi bawić się jej taką specjalną torebeczką.  Rozkładałam sobie na tapczaniku różne, kolorowe pudełeczka. Tak ładnie pachniały! A raz z takiego jednego pudełeczka to rozsypał się pachnący proszek. Ale mama nie skrzyczała mnie,  chociaż pobrudził -  jak to się nazywa?  Aha, już wiem - narzutę!  I tak się przykleił, nie można go było oderwać. No i mama musiała prać w pralce tę narzutę. Było mi smutno, że przeze mnie, bo ja grzeczna jestem i nie biorę nic bez pytania. Ale mama powiedziała, że jej też się już wysypał ten proszek.  Jak on się nazywa? Ojej, mama mówiła, ale zapomniałam.  I jeszcze lubię, gdy mama wiąże mi kokardki we włoskach.  A raz pomalowałam sobie buzię taką miękką grubą czerwoną kredką, nawet brewki i mama się śmiała, przytulała mnie i ja też się śmiałam. Przerw… przewróciłyśmy się z tego śmiech na dywan. Bo mama mnie bardzo kocha i tata mnie kocha bardzo! 

A jeszcze, to moja mama wtedy, jak byłam mniejsza, ubierała mnie w sukieneczki i takie mięciutkie rajstopki. Fajnie wyglądałem! Strrrasznie lubię takie rajstopki. I mama zakładała mi korale, takie czerwone, i przypinała do uszu guziczki, też czerwone, ale troszkę szczypały i nie chciałem ich. Ale i tak przed spacerem mama zdejmowała mi i korale i te guziczki. Szkoda, korale mogły być.

A wszystkie panie mówiły zawsze - ale ładna dziewczynka. Śliczna. I, że mam piękne oczy i włosy i wtedy mama się uśmiechała tak ładnie i przytulała mnie i całowała. Kocham moją mamą i tatę też. Jak nie wiem co! 

Nazywam się Dobrusia. Ładnie, prawda? 

A naprawdę, to jestem chłopczykiem.  W przedszkolu dzieci i pani mówią do mnie Michałku. Bo rodzice nazywają mnie Złotkiem, albo Pazikiem.  Czasami, ale rzadko - Złotowłosym. No i rano w tym przedszkolu byłem chłopczykiem. Dziewczynki mnie lubią, ale chłopcy nie chcą się ze mną bawić. Nie wiem dlaczego i trochę mi smutno, ale nie za bardzo. Tylko jestem wtedy nieśmiały. Grzeczniutki - tak mówi pani przedszkolanka Aniela. A z dziewczynek najbardziej lubię Jagódkę. Jest miła i ma takie włoski, jak Pippi. 

Moją najlepszą przyjaciółką jest dziewczynka. Ma na imię Wiki, ale jej tata nazywa ją Bursztynką. I wszyscy inni też. Tylko jej mama – nie. Muszę spytać mamę, dlaczego akurat Bursztynka. Ona nosi czasami spodenki, tak jak ja. A jeszcze nikt nie powiedział do niej, że jest ślicznym chłopczykiem. Może dlatego, że ma bardzo ciemne włoski, a ja mam bardzo blade? Nie wiem. A co tam! Lubię ją bardzo. Kąpiemy się razem, bez ubranek.  Zupełnie, jak na plaży, albo w jej baseniku w ogrodzie. Bo ona mieszka w takim dużym domu z ogrodem. A ja z mamą i tatą w takim większym domu, co ma dużo okien i drzwi.  Mama mówi, że w bloku. Dziwne. Przecież nie wygląda, jak mój blok do rysowania. Aha, bawimy się z Bursztynką lalkami. Bo ja też mam lalki. I samochodziki. I kolejkę elektryczną. I w dom też się bawimy. Lubię się z nią bawić, a najbardziej lubię przebieranki. Ona przebiera się za chłopczyka, a ja za dziewczynkę. Ale jej mama o tym nie wie. Tylko ciocia Basia. Ona też jest fajna, jak moja mama. Bo mama Bursztynki nie jest taka fajna. 

Czasami lubię być dziewczynką i nazywać się Dobrusia. Lubię być też chłopczykiem. Michasiem. Bo ja jestem chłopczykiem! 

Ale najbardziej lubiłem, jak te panie na spacerze mówiły - śliczny dzieciaczek. Bo ja jestem przecież dzieckiem, prawda?

TO miękko dotknęło usteczek Michasia - czasami Dobrusi - nadając im wyraz dziecięcej dumy.




Copyright Ewa Malarska
(photo - alfadragons.my3gb.com)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz