Translate

piątek, 16 maja 2014

KADRY WSPOMNIEŃ (4) - Ewa i Adam












CZAS 
ŚWIETLISTYCH CIENI




 



Stara willa z 1921 roku w dużym ogrodzie w Józefowie pod Warszawą. W oficynie, w głębi ogrodu wynajęliśmy mały pokoiczek z miniaturową kuchenką. Adam pomalował ściany na groszkowy kolor. Deski podłogi na brązowo. Jeden z rogów pokoiku zajmował duży kaflowy piec. Kupiliśmy wyszkowskie mebelki, wzorzyste rdzawo-zielone zasłony i zielony dywan. Słomiana mata nad wersalką. Adaś sam zrobił lampkę. Taką do zawieszenia na tej macie. Z domu dostałam wyprawę – od pościeli, obrusów, ściereczek po szkło, zastawę stołową, garnki. Piękne srebrne sztućce były prezentem od ukochanej cioci-babci. Mam je do dzisiaj. Spakowaliśmy ubrania w dwie walizki i przeprowadziliśmy się tam. Do naszego raju. 
To była wielka miłość. Taka do zapamiętania się w drugim człowieku. Adam zgadywał moje życzenia. Nosił mnie na rękach. Dosłownie i w przenośni.  Nazywał takimi śmiesznymi imionami-przezwiskami. Pikuś, Yogi. I jeszcze inne. Nie do powtórzenia w obecności innych osób a szeptane do ucha nocą. Adaś, Dasiek. Mój cały świat.

W lecie dzikie wino oplatało białe ściany, zaglądało w olbrzymie okna z drewnianymi okiennicami. Słoneczne promienie przesiewając się przez liście, kładły na ścianach ruchome cienie. Starsza pani o siwych włosach, matka właściciela domu, stawiała na parapecie otwartego okna talerz pełen soczystych winogron.
Zimą wracaliśmy jak najpóźniej do naszego mieszkanka. Zimnego. Adam palił w piecu i momentalnie robiło się cieplutko i przytulnie. Kaflowy piec był stareńki i z tej starości zaczął puchnąć. Daśko opasał go metalową obręczą. Kupił piecyk, łącząc go dopasowaną rurą z paleniskiem. Piecyk miał malutką płytę z fajerkami. Gotowaliśmy na niej w czajniku wodę na herbatę. 

 
Nocą płomienie z  paleniska rzucały świetliste, drgające cienie na ściany i sufit. Na nasze zapamiętanie się w sobie. Na naszą miłość.

Przed wejściem do domu mieliśmy swój rytuał. Szukaliśmy na niebie gwiazd Małego i Dużego Wozu.
-  Ewciu – śmiał się  – to nie tutaj, tu, popatrz….
Obejmował ciasno i unosząc rękę pokazywał, gdzie te gwiazdy są.  Całował tak czule i gorąco. I szybko biegliśmy od furtki do naszego gniazdka. A świetliste cienie na ścianach tańczyły, tańczyły…


Adam podjął naukę. Pomagałam mu pisać wypracowania a właściwie to pisałam je za niego. I tęskniłam tak bardzo w samotne wieczory, gdy on był w szkole, że wyjmowałam z szafy jego sweter i wtulałam twarz, by poczuć zapach wody, której używał. A potem wkładałam ten za duży na mnie sweter. Byłam bliżej niego. Łatwiej było czekać.
Któregoś roku w lecie podczas wakacji, ciotka Adama, Halina poprosiła, żeby zamieszkać na czas urlopu w ich mieszkaniu.
-  Będziecie mieli bliżej do pracy – powiedziała – a ja będę spokojniejsza wiedząc, że mieszkanie nie stoi puste.
Oczywiście, że zgodziliśmy się. Z radością. Przez te dwa tygodnie mieliśmy do swojej dyspozycji nie tylko łazienkę, zamiast metalowej wanienki i polewania wzajemnie wodą za zasłoną albo kąpieli u teściów lub Alicji dwa razy w tygodniu, ale i kuchnię z prawdziwego zdarzenia. Jadaliśmy do tej pory w stołówkach, każde w swoim zakładzie pracy. W niedziele chodziliśmy na obiady do Alicji albo do takiej małej knajpeczki w prywatnym domu. W mieszkaniu ciotki Haliny postanowiłam ugotować niedzielny obiad. Na menu miały składać się młode ziemniaki z obowiązkowym koperkiem, kotlety schabowe i młoda kapusta. Ostatnia pozycja budziła najwięcej wątpliwości. Co tam trzeba dodać, żeby była taka pyszna jak u mamy.
-  Najpierw ugotujesz wywar na kości od tego schabu – instruowały  koleżanki z pracy – pokroisz  kapustę, tylko pamiętaj, bez głąba. Wrzucisz ją na wrzącą wodę i niech się gotuje na małym ogniu…
-  Dużo tej wody ma być? – dopytywałam, zapisując pracowicie każde słowo.
-  Tyle, żeby przykryła kość – cierpliwie tłumaczyła Sabinka, bo pozostałe miały już dosyć – młoda kapusta szybko staje się miękka, dodasz młodą, pokrojoną drobno dymkę i koperek. Przywitasz do smaku solą i odrobinę cukru dodasz. I to wszystko.
-  Jeszcze kwasek cytrynowy – wtrąciła pani Henia, najstarsza w dziale.
-  Dziękuję, dziewczyny –  wyściskałam je i już  mnie nie było, pobiegłam po zakupy.
Obiad był gotowy. Adam nakrył do stołu. Jeszcze kwasek, przypomniałam sobie. Zamieszałam i już nie próbując, wyłożyłam na salaterkę. Posypałam koperkiem ziemniaczki leżące na półmisku, ułożyłam obok kotlety. I podałam do stołu.  Nałożyliśmy na talerze.
-  Jeszcze kompot – pobiegłam do lodówki.
Stojąc w drzwiach, z dzbankiem kompotu w ręku, patrzyłam na wyraz twarzy mojego męża. Poczerwieniał, przełknął szybko, wyrwał mi z rąk dzbanek z kompotem i wypił kilka głębokich haustów.
-  Coś nie tak? – zapytałam niepewnie – Adulku, co się stało?
-  Nie, w porządku – wykrztusił – tylko ta kapusta jakąs… trochę dziwna…
Nie zjadłam obiadu. Płakałam wtulona w Adulka. A on dzielnie jadł i mówił, że mnie kocha i nawet tę kapustę zje, żeby to udowodnić. Pani Henia nie powiedziała, że kwasku tylko szczypta ma być, a nie całe opakowanie. 
A potem mój mąż zabrał mnie na krem sułtański do Cocktailu w Alejach Jerozolimskich. Żebym już tylko nie płakała i uśmiechnęła się do niego. Podliczyliśmy fundusze i starczyło na kino.

Do młodej kapustki nigdy już nie dodawałam kwasku. Nawet szczypty. 

Pamiętam, gdy rodzice przyjechali do nas w odwiedziny. Wysprzątaliśmy nasze maleńkie królestwo na wysoki pomysł. Bukiet kwiatów w wazonie. Nakryty pięknie stół. Ciasto. Zapach świeżo zaparzonej kawy. Porcelanowe filiżanki. Sztućce. Serwetki. Wszystko, jak w rodzinnym domu. Mama zajrzała w każdy kącik, nawet do szafy. Pochwaliła porządek, mówiąc - ładnie to wszystko zorganizowałaś.
-  Rozumiem, że to, co widzę stanowi całe mieszkanie - powiedział tata, zatrzymując się na progu maleńkiego pokoiku - taak... ładnie, ładnie...
A potem, gdy Adaś wyszedł z mamą do ogrodu i zostaliśmy sami, przytulił mnie i zapytał - jesteś szczęśliwa, córciu? Nie czekając na odpowiedź, powiedział cicho - po co pytam, twoje oczy mówią, że tak.



Copyright Ewa Malarska

Photo1
Elżbieta Brożek - ZAKOCHANA
(www.touchofart.eu)

Photo2
Paul Messely - KWIAT WIŚNI
(photo - paul-messely.vide.pl)

Photo3 
Paar - AKT
(livingstyle.pl)

cdn



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz