Translate

czwartek, 1 maja 2014

TO (16) - Brzoza










Miała dwa ulubione miejsca. Gdy była smutna, biegła do ogrodu. Przytulała się do pnia brzozy. Dzisiaj siedziała na szerokim parapecie w okiennej wnęce, schowana za zasłoną. To drugie ulubione miejsce. Ramionami objęła kolana, przyciągając je do piersi i oparła na nich głowę. Tata znowu wyjechał, a mama… Mama nie będzie jej szukać.
Z dołu dobiegło trzaśnięcie drzwiami. Głosy braci. Radosne powitanie. Jej tak nigdy nie witała. Co najwyżej - o, już jesteś? Tak było zawsze, odkąd sięgała pamięcią. A bardzo chciała być przytulana, całowana. Kochana. Przez mamę. Bezskutecznie. Tata nie umiał okazywać uczuć, ale patrzył na nią ciepło.

Bylibyście podobni do siebie, mówiła mama, jak dwie krople wody, gdyby nie kolor oczu. Tata miał szare. No i był wysoki. A ona drobna, jak mama.
Od wczorajszego popołudnia nie mogła zapanować nad smutkiem. Czytała książkę, gdy do pokoju zajrzała Zofia.
-  Wiktorio – zmarszczyła gniewnie brwi – co z ciebie wyrośnie, wiecznie tylko książki, posprzątaj nareszcie.
-  Mamuś – przestraszona, odłożyła książkę – przecież jest czysto.
-  Tu jest czysto? – mama podniosła głos – a to i to?!
Zrzuciła z krzesła na podłogę ciuszki, w których była w szkole. Przejechała palcem po biureczku.
-  Natychmiast posprzątaj – zaczęła krzyczeć – po co ja cię urodziłam, trzeba było się pozbyć! Twoi bracia są inni. A ty?!
I wybiegła z pokoju, trzaskając drzwiami.
Bolało.

Nie mogła przyzwyczaić się do ciągłej krytyki. Była za chuda, zbyt niska, no i te piegi na nosie. Kiedyś je policzyła. Tylko pięć. I aż pięć.  
-  Widzieliście, jakie ona ma oczy – powiedziała mama kiedyś przy rodzinnym obiedzie – jakby ktoś żabę nadeptał. Po kim ona to ma? I ta cera! Śniade to takie.
Zamarła ze wstydu. Spuściła głowę. I pobiegła do swojego pokoju. Dopiero tam rozszlochała się, wtulając twarz w poduszkę. Skrzypnęły drzwi.  
-  Jesteś śliczna – ciocia Basia – wiesz, że mama tak nie myśli i nie chciała tego powiedzieć.
Siostra mamy była jej chrzestną matką. Nie miała swoich dzieci i kochała ją bezwarunkowo Teraz też przytuliła, kołysząc w objęciach. Otarła łzy.
-  No, nie płacz już – szepnęła – kochanie, nie płacz, już cicho, przyjdź do nas.
-  T-t-teraz - zająknęła się – n-n-nie mogę, z-za chwilę ciociu,  d-dobrze?
-  Dobrze, Bursztynko – ciocia przygarnęła ją jeszcze mocniej – poczekam i pójdziemy razem.
To zacinanie przyszło niespodziewanie.  Była wtedy chyba w drugiej klasie. W chwili zdenerwowania, mama miała zwyczaj uderzania na odlew kuchenną ściereczką. Tak, jak odpędza się uprzykrzoną muchę. Ale tym razem było inaczej.  Na małym haczyku w kuchni, na ścianie wisiał, ku przestrodze, nieużywany cienki rzemyk. Niosąc do stołu talerz z zupą, potknęła się i wylała zawartość na świeżo umytą podłogę. Rzemyk ciął ostro.
-  Nie szanujesz mojej pracy – krzyczała mama – twoi bracia nigdy tego nie zrobili, tylko ty masz drewniane ręce. Za co mnie Bóg pokarał takim dzieckiem?! I to nazywa się córka?!
Wyrwała się i uciekła do ogrodu. Biegła na oślep przez starannie utrzymany trawnik do kępy krzewów. Tam, gdzie rosło kilka brzóz. Przypadła do jednej. Objęła pień. Wtuliła się w białą, spękaną korę. I poczuła, jak spływa na nią spokój i siła.

W szkole była najlepszą uczennicą. Grzeczna, wrażliwa, zdolna, bardzo inteligentna dziewczynka –  mówili na wywiadówkach nauczyciele – tylko taka nieśmiała.
Koledze i koleżanki bardzo chętnie słuchali podpowiedzi, odpisywali lekcje. I wyśmiewali jej wielkie oczy. Żółte. Czarne włosy. Cyganicha. I że taka malutka. A już niebywałą okazję do żartów stwarzało zacinanie się
-  Oho, uważajcie – słyszała szepty przy wywoływanie do tablicy – zaraz się zacznie, hihihi. 

Nie mówiła o tym w domu. Po co?
Tylko Michasiowi.
On jedyny rozumiał.
Przy nim nigdy się nie zacinała.
Był jak ta brzoza.

Jak to dobrze, że nasze mamy tak się lubią, pomyślała. Mogliśmy się wtedy tak często spotykać. Teraz już rzadziej. Liceum to nie podstawówka. Dzięki przyjaźni mamy i cioci Malwiny, odrabialiśmy razem lekcje i na spacery mogliśmy chodzić sami. A one chętnie pozwalały i dalej rozprawiały, jak najęte, popijając kawki i jedząc ciasteczka. 

Ich spacery.  Zamieniali się ubraniami. Biegali po łące i kąpali w płytkiej rzeczce, ochlapując się nawzajem wodą.  Potem czekali aż wyschną. Dotykał jej włosów. Do domu wracali każde już w swoim ubranie. To była ich tajemnica.
Zmieniło się to trochę chyba od szóstej klasy. A może piątej? Nadal chodzili w swoje ulubione miejsce nad rzeczką. Ale łapała go na ukradkowych spojrzeniach podczas kąpieli.  I zapytała, dlaczego tak patrzy. Inaczej.
-  Bo jakoś tak – zawiesił głos – zmieniłaś się, trochę inaczej wyglądasz.
Zatrzymał wzrok na malutkich wzgórkach. 
- Wiesz – szepnął, rumieniąc się – są takie rozczulające i w ogóle jesteś inna.
Spłoszona nagarnęła na siebie długie, mokre włosy, okryła się nimi. Pierwszy raz w jego obecności poczuła zawstydzenie.  Odsunął czarny, połyskliwy płaszcz.
-  Naucz mnie – powiedział cicho – jak zaplata się warkocze.
Zawstydzenie minęło tak szybko, jak się pojawiło. 

Na pozór nic się nie zmieniło. Jednak czasy przebieranek już nie wróciły






Pamięta tamto popołudnie. Też tak siedziała na parapecie. Czytała. I nagle usłyszała  głos… idź do ogrodu… do brzozy… on… 
Objęła pień. Zamknęła oczy. Ciche kroki na trawniku. Wyciągnęła rękę a on podszedł blisko. Nie wie, jak to się stało. Zarzuciła mu ręce na szyję. Zniknęła w jego objęciach i nagle poczuła, jak ją całuje w ucho. Niezręcznie. Uniosła głowę i wtedy ją pocałował. Delikatnie. Odpowiedziała nieśmiało. Zadrżała.  Przytulił, jak najbliżej.
Jeszcze nigdy i nikt, poza tatą i ciocią Basią, tak jej nie przytulał. Ale ich przytulanie było inne. Owinęło ich coś ciepłego. Świetlistego. 

-  Młodaaa – głos młodszego z braci wdarł się we wspomnienia – narzeczony dzwoni, spadaj na dół, szybko!
-  Wikusiu – w słuchawce jego głos – coś się stało, wiem. Opowiedz.
-  Poczekaj chwilkę, dobrze? – poprosiła.
Ciągnąc za sobą długi przewód telefoniczny, przeszła do salonu i przymknęła drzwi.
-  Dobrze, że dzwonisz – powiedziała  – dobrze, że mam ciebie.







Copyright Ewa Malarska
(photo1 - stylowi.pl; photo2 - www.slodkiflirt.pl)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz