Translate

poniedziałek, 19 maja 2014

KADRY WSPOMNIEŃ (6) - Przyjaciele












 Jaga i Jędrzej










 O, Jaga – to potęga. Nie wiem jak ją określić. Mój jeden znajomy mówił – głupio cwana. Albo odwrotnie. Autorzy kawałów o blondynkach na pewno musieli z nią rozmawiać kiedyś. To była śliczna dziewczyna. Jedno jest pewne – uroda minęła i to szybciutko a głupota pozostała, a nawet jakby rozrosła się. Nie wiem tak do końca, ale ona najlepiej z nas czterech na tym wyszła. Może dlatego, że my, trzy pozostałe z paczki byłyśmy inne. Opowiem o niej trochę, bo to jest piękne. W swoim rodzaju.

Wszyscy już zaobrączkowani, ale jeszcze bez dzieciaków, wynajmowaliśmy przez kilka lat pokoiki. I spotykaliśmy się raz w miesiącu po kolei u którejś pary. Tego sobotniego popołudnia przypadała kolej na Jędrka i Jagę. O umówionej godzinie zaczęliśmy zjawiać się u Jędrków. Stół nakryty, karty do remika naszykowane, pan domu na miejscu. Tylko jedzenia i pani domu brak. Komórek wtedy nie było. Po dwóch godzinach pojawiła się Jaga, lekko rozmarzona i lekko wstawiona. Zdziwiła się lekkuchno na nasz widok.
-  Jędrek – powiedziała, siadając mężowi na kolanach – zakochałam się.
Jędrek przyglądał się jej bez słowa.  Z twarzą pokerzysty. My robiliśmy za widownię. Też bez słowa.
-  Jędrek, słyszysz – szarpnęła go za ramiona – zakochałam się, powiedz coś, jak prawdziwy mężczyzna…
Zapadła cisza.
-  Ja pierdolę – powiedział spokojnie po dłuższej chwili – tak mówi prawdziwy mężczyzna, Jaguś?
Wstał, strząsając ją z kolan i powiedział, żeby zrobiła jakieś kanapki. Nic z tego. Jaga zasiadła z nami do gry w remika, a mój siostrzeniec Jędrek - niespotykanie spokojny człowiek - zniknął w kuchni.

Po urodzeniu córki Jowity, Jaga przestała pracować. Domem i dzieckiem też zajmowała się średnio. Ale, jak wytłumaczył mi Jędrek, przynajmniej gówna na głowie nie mam, a tak byłoby gdyby Jaguś pracowała. Zawsze mówił do i o niej Jaguś. Nigdy Jaga.

Ciekawa para z nich. On inteligentny, pracowity, zdolny. Sam zaprojektował swój pierwszy jachcik. A potem został uznanym konstruktorem. Talent i pasję przekształcił w zawód i źródło utrzymania. Ona leniwa, niegospodarna. Naprawdę, nic pozytywnego nie mogę wymyślić na jej temat. Bo ta sławna uroda też jakoś tak szybko przeminęła. No, cóż, powiem to, co zawsze mówiłam Alicji, gdy ta rozpaczała nad losem swojego synka - jemu jest z nią dobrze. A Zuza, jego młodsza siostra - w końcu było, nie było pani psycholog - wyjaśniła mi to szybko i zwięźle.
-  Jemu nie jest potrzebna mądra kobita – powiedziała - jest samodzielny, wszystko potrafi sam zrobić – od gotowania, uszycia bikini i płaszcza dla Jagusi, poprzez gotowanie, do konstruowania jachtów, zatem nie wymaga tego od niej. On jej mówi – Jaguś, jaka ty jesteś piękna, ona jemu – Jędrusiu, jaki ty jesteś mądry. Do tego chemia. I to wszystko.

Mądrość Jagi w postępowaniu z Jędrkiem była bezwiedna i wynikała z jej niesamowitego egoizmu. On wiedział i wie nadal o wszystkich jej przywarach, ale są nadal razem.

Taki przykład z ich życia. Wystarczy, że on powie – mam katar i dreszcze, a Jaguś już leży pod kołderką ciężko chora. Też na katar. I to on biega koło niej, zdrowej jak rybka.
Co prawda, Jędrek ma cięty język. Taka scenka. Jowita była już szesnastolatką, gdy Jaga nakryła ją na paleniu papierosów. Mała nie chciała słuchać gadania matki. Do domu wrócił ojciec.
- Jędruś – zaświergotała przymilnie Jaga – mamy problem, Jowita pali papierosy, nie słucha mnie, powiedz jej coś…
-  Dobrze, Jaguś –  odpowiedział powoli i spokojnie – ja to załatwię.
- Jowita, posłuchaj – powiedział wchodząc do pokoju córki – matka powiedziała, że palisz papierosy, czy to prawda?
-  Tak, prawda – odpowiedziało hardo dziecko.
-  A pal sobie dalej – wychodził już z pokoju – ale powiem ci jedno, popatrz na matkę, pali już strasznie długo, chcesz wyglądać jak ona?
I wyszedł. Jowita rzuciła w diabły palenie.

Kilka razy spędziliśmy razem, ale na oddzielnych jachtach, urlop, żeglując po mazurskich jeziorach. Oleńka i Jowita były już na świecie i jako kilkuletnie brzdące pływały z nami. Jaga żądała cumowania w przyzwoitym porcie, najlepiej z przyzwoitą knajpeczką i zaraz po przybiciu do kei, znikała gdzieś. Rozpływała się w niebycie, usytuowanym blisko knajpeczki, by zjawić się w stanie po-drinkowym, gdy Jędrek kończył zmywać naczynia po posiłku.
Patrząc na siebie bezkrytycznie i nie dostrzegając prawa grawitacji, które po urodzeniu Jowity, odcisnęło swoje piętno, szczególnie na jej biuście, opalała się w nagiej beztroskości na pokładzie jachtu.
- Jędrulku - poprosiła kiedyś, gdy już rozciągnęła się w całej okazałości, a jedna z piersi zsuwając się z popiersia, dotknęła pokładu - gdyby ktoś podpłynął blisko, daj mi znać, to narzucę na siebie coś...
-  Po co, Jagusiu? - spokojnie odpowiedział jej mąż - najwyżej chłopcy obiadu nie zjedzą...
-  A co mnie ich obiad obchodzi - wzruszyła ramionami i druga pierś poszła w ślady pierwszej - no wiesz, ty to jak coś powiesz...
Płynęliśmy niemal burta w burtę i cały dialog słychać było doskonale. Jędrek popatrzył na nas, rozłożył bezradnie ręce i parsknął śmiechem. Dołączyliśmy do niego natychmiast.

Pamiętam, jak matka Jagi zachorowała. Nowotwór. Ostatnie dni spędziła w domu, pod opieką młodszej córki. Jędrka spotkałam przypadkiem u Alicji. Wyszliśmy na balkon na papieroska.
- Wiesz, ciotka – powiedział poważnie, przypalając mi fajurkę – boję się o Jagusią, jak ona to wytrzyma, jest taka słaba fizycznie i psychicznie…
-  Wiem, Jędruś, wiem – przerwałam mu – szczególnie psychicznie, ta jej głowa...
Spojrzał na mnie uważnie i parsknął śmiechem. Zawtórowałam mu i tak sobie poryczeliśmy na tym balkonie ociupinkę.

Jednak zrobił wszystko, by chronić Jagę. Z jej młodszą siostrą zawarł umowę. Będzie sama opiekować się mamą. W zamian Jaga zrzeknie się prawa do dziedziczenia majątku. 

Mieszkają w pięknym domu, który Jędrek sam zaprojektował i urządził.

Jowita obdarzyła ich wnukiem. Jędrek się cieszy. Jaga nie pozwala mówić do siebie babciu, twierdząc że jest za młoda. Wnuka omija starannie szerokim łukiem, jak kiedyś Jowitę.



Copyright Ewa Malarska

Roman Kirilenko - SCHODY I DRZWI
(photo - www.touchofart.eu)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz